Po wczorajszym, przetrwanym kryzysie dziś po raz kolejny przystąpiłam do dietowania :) Uśmiechnięte potrawy uwodziły mnie z lodówki. Kryzys zażegnany, przynajmniej na jakiś czas. Piątkowe menu nie było wyborne ale smaczne. Wszystko zaczęło się od śniadania :D
Śniadanie Pierwsze
Frittata z warzywami - cebula, por, cukinia, jajka oraz przyprawy. Smaczna potrawa, czy będę za nią tęsknić? Raczej nie.
Śniadanie Drugie
Deser malinowy z chrupką granolą - ser biały, maliny, mascarpone, płatki owsiane. Mniam :D W końcu coś słodkiego :D
Obiad
Ryba po grecku - dorsz, passata, marchew, pietruszka, seler, cebula, olek rzepakowy, ziele angielskie, liście laurowe, natka pietruszki, sól. Kto mnie zna wie, że owoce morza uwielbiam, sushi mogę jeść codziennie ale ten dorsz... Hm... Jakoś nie :/
Podwieczorek
Sałatka owocowa z orzechami - banany, ananas, winogrona, jabłka, orzechy włoskie. Takie proste a takie cudowne :D
Kolacja
Kalafior zapiekany z pomidorami - kalafior, pomidory, mleko, cebula, ser żółty, oliwa z oliwek, mąka pszenna pełnoziarnista, sezam, sól. Gdyby nie ciepłe pomidory, których szczerze nie lubię (surowe kocham) to byłaby to naprawdę zacna potrawa.
I tak minął kolejny dzień pełen wyrzeczeń. Już w najbliższy poniedziałek nadejdzie czas na podsumowanie tygodnia, w którym trzeba będzie się zważyć, zmierzyć i przyznać publicznie do efektów... Czy się boję?? Jak cholera!
xoxo
Jovanka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz